Ktoś mógłby pomyśleć, że nielegalne wyścigi nie są takie złe. Przecież ruch na ulicach jest wtedy symboliczny, a kierowcy naprawdę potrafią jeździć. Jednak sęk w tym, że nadal podczas takich nielegalnych imprez dochodzi do drastycznego łamania zasad ruchu drogowego, co wiąże się z ogromnym ryzykiem dla zdrowia i życia. Czy wyścigi uliczne można jakoś usprawiedliwić? Sprawdź, dlaczego od lat nadal są śmiałkowie, którzy biorą w nich udział.
Uliczne wyścigi – skąd się wzięły?
Moda na drag racing, czyli wyścigi na dystansie ¼ mili, przyszła do Polski z USA. To tam narodziła się pasja do popisywania się swoimi pojazdami, które niejednokrotnie były napędzane przez setki koni mechanicznych. W latach 30. XX wieku ta rozrywka do Polski nie dotarła z wiadomych względów. Jednak już po roku 1990 sytuacja się diametralnie zmieniła i pojawiły się też nielegalne wyścigi. Ich kolebka to Cargo w Warszawie, gdzie wiele takich spotów odbywało się przez kolejne lata.
Nielegalne wyścigi samochodowe – co zrobić, by wziąć udział?
Na takich imprezach zwykle gościli młodzi ludzie, którzy mieli dostęp do aut sportowych z wysokiej półki. Z czasem, gdy na rynku usług pojawiły się firmy specjalizujące się w tuningu mechanicznym, mogły brać w nich udział też mniej sportowe auta. Po kilku modyfikacjach były w stanie rywalizować z fabrycznie przygotowanymi modelami. Aby wziąć udział, trzeba więc mieć samochód, który mógłby stanąć na linii startu i skutecznie rywalizować z innymi. Co interesujące, niektórzy wypożyczają takie pojazdy właśnie tylko na wyścigi.
Wyścigi samochodowe – uliczne nielegalne zawody i popkultura
Co jeszcze miało wpływ na wzrost zainteresowania takimi imprezami? Nielegalne wyścigi od wielu lat były obiektem zainteresowania filmowców. Legenda Briana O’Connera czy Dominica Toretto jest wciąż żywa i powstało wiele części Szybkich i wściekłych. Poza tym, wraz z rozwojem technologii cyfrowej zaczęły się pojawiać gry komputerowe w podobnym klimacie, np. NFS Underground 2 czy Most Wanted. Chodziło w nich właśnie o jak najszybsze pokonywanie miejskich ulic podrasowanymi autami.
Wyścigi uliczne – jakie są konkurencje?
Nielegalne wyścigi, do których oczywiście nie zachęcamy, mają kilka konkurencji. Do najpopularniejszych należą:
- drag racing;
- drift;
- wyścigi ulicami miast.
Drag racing na publicznych drogach
Street racing obejmuje wiele konkurencji. Jedną z najpopularniejszych jest rywalizacja na określonym odcinku trasy, najczęściej długiej prostej. Nazywa się ją drag racing i zwykle obejmuje warianty odległościowe o dystansach 1/8, ¼, ½ i 1 mili. Już na tym tylko przykładzie widać wyraźnie amerykańskie korzenie tego motorsportu. Rywalizacja w drag racingu odbywa się ze wspólnego startu zatrzymanego, a sygnałem do jazdy jest sygnalizacja świetlna lub wyraźny znak sędziego (ta druga opcja jest z jasnych powodów częściej stosowana w przypadku nielegalnych zawodów).
Driftowanie po ulicach miast
Kolejna forma rywalizacji to drift. Konkurencja ta narodziła się w Japonii za sprawą Kunimitsu Takahashiego. To on jako pierwszy w pełni świadomie używał tej techniki jazdy do pokonywania zakrętów podczas wyścigów na torze. Szybko ten styl został podchwycony przez amatorów ścigania, którzy w taki sposób rywalizowali na krętych japońskich drogach w górzystych regionach. Nielegalne wyścigi często są jeszcze bardziej atrakcyjne właśnie ze względu na obecność drifterów.
Wyścigi krętymi drogami aglomeracji
Jeszcze jedną z popularnych konkurencji są zawody polegające na pokonaniu całego miasta w rywalizacji z innymi kierowcami. Podczas takiej „zabawy” uczestnicy nie korzystają ze wsparcia osób blokujących ulice. Dlatego takie wyścigi niosą za sobą jeszcze większy zastrzyk adrenaliny. Niestety, podczas ich trwania dochodzi niekiedy do bardzo niebezpiecznych wypadków, z których trudno jest wyjść bez szwanku. Takie wyścigi uliczne stanowią też ogromne zagrożenie dla innych uczestników ruchu.
Nielegalne wyścigi samochodowe w Polsce
Poza wspomnianym Cargo w Warszawie stale pojawiają się nowe miejsca do „podziemnego” ściągania na ulicach. Zwykle są to długie proste w dużych miastach, gdzie infrastruktura drogowa pozwala na szybką jazdę nisko zawieszonymi pojazdami. Poza tym, koniecznie organizatorzy i uczestnicy takich zawodów chcą uniknąć policji, dlatego wybierają do tego ulice pozbawione monitoringu miejskiego. Miejscem chętnie wybieranym na nielegalne wyścigi są również podziemne parkingi. Mimo ogromnych starań policji nadal takie zawody organizowane są na terenie całego kraju, a niektóre już od dziesiątków lat w jednym miejscu.
Nielegalne wyścigi uliczne w Polsce a policja
Można by pomyśleć, że skoro takie zawody odbywają się na terenie kraju od lat, to władze nie powinny mieć problemu z ich likwidowaniem. Jednak realia pokazują zupełnie coś innego. Oczywiście, w mediach pojawiają się kolejne informacje dotyczące powstrzymanych uczestników i dziesiątkach wlepionych mandatów. Jednak sam fakt przekroczenia prędkości nie stanowi podstawy do surowej kary. Do tej pory wielu takich street racerów było karanych mandatami rzędu kilkuset złotych, co w przypadku sportowych aut stanowi równowartość pełnego baku paliwa. Jeśli kogoś stać na auto za 50-100 tysięcy, to takie mandaty nie robią na nim wrażenia.
Nielegalne wyścigi samochodowe a kary
Czasem jednak zdarza się, że bardzo poważne wykroczenia zostają udokumentowane i zgłaszane do sądu. Może on ukarać kierowców nawet zabraniem prawa jazdy czy grzywną w wysokości kilku tysięcy złotych. Pod koniec 2021 roku wejdzie w życie znowelizowana ustawa Prawo o ruchu drogowym, co da możliwość podnoszenia kar za wykroczenia nawet do 6 tysięcy złotych. A to jest kwota, która robi wrażenie na kierowcach.Zwolennicy takich imprez podkreślają, że nielegalne wyścigi będą obecne do czasu, aż powstanie poważna infrastruktura wyścigowa. Mowa oczywiście o torach, na których można byłoby bez problemu się ścigać. Policja natomiast utrzymuje, że brak takich miejsc nie jest żadnym uzasadnieniem dla ścigania się po publicznych ulicach. Warto pamiętać o jednym – zastrzyk adrenaliny może mieć bardzo wysoką cenę w postaci niepełnosprawności niewinnych osób.