Sytuacja geopolityczna w 2024 roku jest bardzo skomplikowana. Wojna w Ukrainie i efekty trwającej wiele miesięcy pandemii COVID-19 sprawiły, że inflacja zaczęła galopować. Z problemami zmagają się nawet największe światowe gospodarki – z Niemcami i Stanami Zjednoczonymi na czele. Sytuacja w Polsce jest najgorsza od lat, a to przekłada się na wiele aspektów codziennego życia. Również na tak kluczowe, jak ceny benzyny. Bo im ta jest droższa, tym droższe są produkty i usługi. Coraz więcej osób pyta o to, czy paliwo stanieje? Specjaliści nie mają wątpliwości, że na to przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Rekordowe ceny benzyny i ropy w 2024 roku – jaki jest powód?
W pierwszym półroczu 2024 roku nałożyło się na siebie wiele negatywnych zdarzeń, a także konsekwencji problemów, z którymi w ostatnich latach zmagały się wszystkie kraje bez wyjątku. Wpłynęło to na stabilność gospodarek wielu państw świata. W Polsce największym problemem okazała się inflacja, której rekordowa wysokość wpływa bezpośrednio na ceny produktów pierwszej potrzeby. W tym paliwo, którego średnie ceny z tygodnia na tydzień rosną. Kiedy wydawało się, że sytuacja została opanowana, zapowiedziano kolejną podwyżkę.
Inflacja
Inflacja, czyli powszechny wzrost cen, bije w 2024 roku rekordy. Drożyzna zaczyna doskwierać każdemu, a są takie produkty, które na przestrzeni roku zdrożały o kilkaset procent. Paliwo na szczęście nie, ale to i tak jest rekordowo drogie. Wydaje się, że bariera 9 zł/l benzyny 95 zostanie przebita szybciej, niż się komukolwiek wydaje. Olej napędowy co prawda jest nieco tańszy, ale wciąż rekordowo drogi. Gdy drożeje paliwo, drożeją wszystkie usługi oraz produkty, które przecież transportowane są właśnie drogą lądową. To samonapędzająca się maszyna, która prowadzi do drastycznych podwyżek.
Wojna w Ukrainie
Sytuacja w Ukrainie, która nie została opanowana przez ostatnie miesiące, również bezpośrednio wpływa na rynek paliwowy. Wynika to oczywiście z faktu, że zaangażowana w konflikt Rosja jest jednym z najważniejszych eksporterów ropy naftowej na świecie. Wiele krajów zrezygnowało, w ramach wsparcia Ukrainy i potępienia wojny, z kupowania „czarnego złota” właśnie od Rosji. Tym sposobem na rynek, czyli do licznych rafinerii, trafia mniej cennego surowca, a to bezpośrednio wpływa na ceny paliw.
Niepokoje na rynku paliw
Rynek paliw jest czuły na każdą zmienną, nawet najdrobniejszą. W obliczu tego, o czym zostało napisane wcześniej, można mówić o panice rynkowej, która ma negatywny wpływ na ceny detaliczne surowców. Ekonomiści nie mają wątpliwości co do tego, że wzrost cen wynika również z tego, że wciąż niepewna jest przyszłość Ukrainy, a także konsekwencji, jakie przyniesie wojna u naszych wschodnich sąsiadów. Taka niepewność oznacza zwykle jedno – rynkowy wzrost cen paliw. W tych okolicznościach pytanie, czy paliwo stanieje, jest zasadne, ale trudno w tej kwestii o optymizm.
Czy paliwo stanieje? Specjaliści są pełni obaw
Nie ma oczywiście jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy paliwo stanieje, ale należy założyć, że tak. Problem jednak w tym, że nie w najbliższym czasie. Ceny, i tak już rekordowe, w najlepszym wypadku będą utrzymywały się przez najbliższe kilka tygodni. Wynika to z faktu, że będą wakacje, a w tym okresie zapotrzebowanie na benzynę, diesla i LPG są większe niż w pozostałych miesiącach w roku. Ma to związek oczywiście z zapotrzebowaniem typowo konsumenckim, które wynika z licznych wyjazdów wakacyjnych. W tym okresie, nawet gdy ceny paliw były niższe, zawsze odnotowywano kilkuprocentowe wzrosty.
Jeśli doszłoby to takiej sytuacji również w tym roku, moglibyśmy mówić o kolejnym rekordzie. Specjaliści, ci bardziej optymistyczni, mówią o utrzymaniu obecnych stawek na okres wakacyjny, ale to również nie jest pocieszenie. Paliwo stanowiło będzie dla wielu zbyt dużą część kosztów związanych z ewentualnym wyjazdem. Warto również w tym miejscu wspomnieć o tym, że VAT i marża nie maleją, a rząd chce również zarobić na wysokiej akcyzie paliwowej. Kryzys ekonomiczny jest odczuwalny w każdej dziedzinie życia, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży paliwa mogą okazać się rozwiązaniem wielu problemów. Cierpią jednak na tym kierowcy, a także ich domowe budżety.
W innych krajach też coraz drożej, ale…
Warto w tym miejscu wspomnieć, że ceny paliw rosną na całym świecie. W Unii Europejskiej czy Stanach Zjednoczonych odnotowuje się kolejne podwyżki. Nastroje społeczne nie są najlepsze, szczególnie w Ameryce, gdzie rząd zaczął korzystać z rezerw paliwowych. Warto pamiętać jednak, że podwyżki wciąż są mniej odczuwalne dla Niemców czy Francuzów, którzy zarabiają średnio znacznie więcej niż Polacy. Nawet więc, jeśli w naszym kraju paliwo jest o kilka procent tańsze niż na zachodzie, to w rzeczywistości jego cena stanowi większe obciążenie dla obywateli. Prognozy cen paliw w krajach zachodnich również nie są optymistyczne, ale wprowadzane są liczne systemy wsparcia dla kierowców. W Polsce takich na razie nie zaproponowano, a nam pozostaje zastanawiać się, czy paliwo stanieje i – jeśli tak – to kiedy?
Ceny hurtowej sprzedaży paliw wciąż stanowią duży problem dla rządzących, którzy nie potrafią sobie poradzić ze wzrostem cen. Jednocześnie podwyżki negatywnie wpływają na nastroje społeczne, dlatego może to być bomba z opóźnionym zapłonem. Pytanie, czy paliwo stanieje w 2024, jest obecnie szczególnie nurtujące. Odpowiedzi jednak wciąż brak, choć kiedyś ceny muszą zacząć spadać. Wjeżdżając na Orlen czy BP, niestety trzeba liczyć się z wydatkami. Wielu kierowców decyduje się na ograniczenie kilometrów i oszczędzenie, ale przecież nie każdy może sobie na takie rozwiązanie pozwolić. Są tacy, którzy niezależnie od cen paliw muszą przyjechać na stację i zatankować, nie zwracając uwagi na rosnące koszty.